-
Telefon: + 48 696 996 410
-
Email: kontakt@muzyczny-krakow.eu
Ruchem opowiedziana historia
Mając obecnie coraz lepszy dostęp online do sztuk teatralnych, nie ograniczajmy się tylko do tradycyjnego teatru. W tym tygodniu, proponujemy Czytelnikom Muzycznego Krakowa, sztukę stawiającą przede wszystkim na język ruchu. Zapraszamy na internetową premierę spektaklu Chrobot czyli Na Przełęczach Bezsensu stworzonego przez dwójkę młodych aktorów Teatru Witkacego w Zakopanem- Agnieszkę Michalik oraz Kamila Jońskiego, z którymi miałam przyjemność porozmawiać.
Anna-Maria Tryba, Muzyczny Kraków: Chrobot czyli Na przełęczach Bezsensu. Spektakl miałam przyjemność widzieć na żywo na zamkniętej premierze we wrześniu, w Teatrze Witkacego. Mówiąc najbardziej ogólnie jak się tylko da, podobało mi się, ale co oznacza tytuł Waszego przedstawienia tanecznego i jak on się ma do tego co prezentujecie na scenie, nie wiem do dzisiaj. Wytłumaczcie proszę mnie, jak i czytelnikom o co chodzi?
Agnieszka i Kamil: „Chrobot” kojarzy nam się z czymś nieokreślonym, niezdefiniowanym. Określa odgłos chrzęstu, przesuwania, który nie jest jednoznaczny. Chrobot jest dźwiękiem niepokojącym, nieprzewidywalnym – wydaje nam się, że jest to dźwiękowa interpretacja życia, naszych czasów. Dla nas jako artystów wciąż szukających własnej drogi, może jeszcze nie do końca zdefiniowanych, wydaje się to być również symbolem momentu, w którym się znajdujemy. Natomiast podtytuł „Na Przełęczach Bezsensu” jest bezpośrednio zaczerpnięty z dramatu „Gyubal Wahazar” Witkacego, którego fragmenty wykorzystujemy w spektaklu.
Anna-Maria Tryba, Muzyczny Kraków: Tradycyjne pytanie, które jednak musi paść. Skąd pomysł na tak nietypowy spektakl? Tym bardziej, że jest to Wasz debiut reżyserski.
Agnieszka i Kamil: Spektakl „CHROBOT, czyli na przełęczach bezsensu” to forma teatru tańca, bazująca na tańcu współczesnym. Posługujemy się językiem tańca, aby przedstawić swoje rozumienie twórczości Witkacego. Główną inspiracją do powstania spektaklu była Teoria Czystej Formy Witkacego oraz jego malarstwo. W spektaklu wykorzystujemy fragmenty dramatu „Gyubal Wahazar, czyli na Przełęczach Bezsensu” St. I. Witkiewicza. Spektakl składa się z kilkunastu etiud ruchowo-aktorskich, które nie opowiadają linearnej historii, ale stanowią uporządkowany zbiór myśli i obrazów, będąc pretekstem do samodzielnej interpretacji ruchu przez widza. Ruch/ taniec jest jednym z najbardziej abstrakcyjnych środków wyrazu, w związku z tym spektakl przeznaczony jest dla wszystkich widzów, bez ograniczeń wiekowych. Abstrakcyjne formy ruchowe mają stanowić działanie bezpośrednie, pobudzać zmysły odbiorcy, pozwolić mu na odczuwanie stanów emocjonalnych, a nie rozumienie intelektualne. Za skomponowanie muzyki do spektaklu odpowiedzialny był Maciej Wirmański, który tworzy głównie w nurcie muzyki eksperymentalnej, elektronicznej i akustycznej. Muzyk bierze również czynny udział w przedstawieniu, gra na żywo, korespondując z nami w czasie rzeczywistym. Spektakl jest próbą oswojenia widza z odbiorem sztuki, w której nacisk kładziony jest na ciało, a nie słowo, co wciąż naszym zdaniem nie jest popularne w polskim teatrze repertuarowym. Można powiedzieć, że jest to niejako nasz manifest, jako twórców, którzy poszukują własnej drogi artystycznej. Próbujemy znaleźć odpowiedź na to, kim jesteśmy i gdzie jest nasze miejsce we współczesnym świecie. Spektakl balansuje na pograniczu tańca, aktorstwa, muzyki i sztuki wizualnej, wymagając od nas specyficznej obecności i energii scenicznej.
Anna-Maria Tryba, Muzyczny Kraków: Przedstawienie jest niezwykle wymagające fizycznie od aktorów. Ile trwały przygotowania do tej premiery?
Agnieszka i Kamil: Przygotowania trwały około dwóch miesięcy. Przez większość tego czasu pracowaliśmy tylko we dwoje. Każdą próbę rozpoczynaliśmy od lekcji tańca współczesnego, które prowadziliśmy na zmianę dla siebie samych. Było to dość dziwne, ale inspirujące doświadczenie. Chodziło również o to, żeby utrzymywać formę fizyczną i szkolić technikę tańca. Gdy dojechał do nas choreograf, Filip Szatarski, którego zaprosiliśmy do współpracy, część materiału mieliśmy już gotowego i potrzebowaliśmy kogoś, kto spojrzy na to z boku, świeżym okiem. Cieszymy się, że do realizacji wybraliśmy właśnie Filipa, bo jego wrażliwość i sposób pracy bardzo nam odpowiadały, a poza tym prywatnie się zaprzyjaźniliśmy. Pomysły na sceny wychodziły z dyskusji, improwizacji i zagłębianiu się w twórczość Witkacego. Na przykład obserwowaliśmy jego obrazy, a następnie wypisywaliśmy skojarzenia z nimi związane, by później na ich podstawie improwizować. Oczywiście w trakcie całego procesu twórczego były dni owocne, gdy powstawało mnóstwo dobrego materiału oraz takie, gdzie po przyjściu na salę prób mieliśmy pustkę i wtedy tylko ćwiczyliśmy rzeczy, które już wcześniej stworzyliśmy. Najtrudniejszy dla nas był etap odrzucania, kiedy musieliśmy decydować, z czego rezygnujemy. Powstało naprawdę sporo rzeczy, którym poświęciliśmy wiele uwagi, a które ostatecznie nie weszły do spektaklu z różnych względów, m.in. kompozycyjnych. Ostatnim etapem naszej pracy były codzienne przebiegi całości, aby nauczyć się, jak odpowiednio rozłożyć siły fizyczne, żeby kondycyjnie podołać temu spektaklowi.
Nagranie, które mogą państwo oglądać na kanale YouTube Teatru Witkacego jest fragmentem całego spektaklu.
Anna-Maria Tryba, Muzyczny Kraków: Oglądając Wasz występ bardzo silnie odczuwa się w nich ducha Teatru Witkacego, od razu widać, że jest to spektakl mocno zakorzeniony w realiach witkacowskich. Jak udało Wam się osiągnąć taki efekt? Czy to kwestia tylko ciągłej pracy w teatrze przy Chramcówkach 15, czy coś więcej?
Agnieszka i Kamil: Praca w tym teatrze na pewno stwarza dobre podłoże do zagłębienia się w twórczość Witkacego. Dyrektor Andrzej Dziuk jest „kopalnią” wiedzy na temat Witkiewicza oraz sam w ciekawy sposób interpretuje jego teksty. Jesteśmy w teatrze około trzech lat i chcąc nie chcąc przesiąkamy tym, co się tu wydarza. Pomysł na stworzenie własnego spektaklu kiełkował w naszych głowach co najmniej od roku. Dzięki pandemii i środkom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego udało nam się to zrealizować. W tym teatrze dojrzewamy artystycznie i podejmujemy różne wyzwania, w tym przypadku to było stworzenie autorskiego spektaklu teatru tańca.
Chcielibyśmy podkreślić również istotną rolę światła w naszym spektaklu, które jest kolejnym środkiem wyrazu. Za jego reżyserię odpowiadał Paweł Murlik. Wydaje nam się, że wszystkie osoby pracujące przy tej realizacji stworzyły zgrany zespół i to również wpłynęło na to, że duch Witkacego nad nami czuwał.
Anna-Maria Tryba: Zdradzicie tajemnicę sukcesu tworzenia wspólnego spektaklu będąc równocześnie małżeństwem? Nie jest to dla Was problem wspólna praca oraz życie rodzinne?
Agnieszka i Kamil: Występujemy na scenie razem już od jakiegoś czasu i nie stanowi to dla nas większego problemu, bo podchodzimy do tego czysto profesjonalnie. Natomiast nieco obawialiśmy się pracy nad własną produkcją, bo wiąże się to z podejmowaniem licznych decyzji, wybieraniem pomysłów i dochodzeniem do kompromisów. Wbrew pozorom okazało się to łatwiejsze niż nam się początkowo wydawało. Przed rozpoczęciem pracy dużo rozmawialiśmy, że może to być wyzwanie dla nas nie tylko artystycznie, ale również dla naszego związku. Uważamy, że ten czas nas jeszcze bardziej do siebie zbliżył. Oczywiście ciężko było w trakcie tego dwumiesięcznego procesu oddzielić życie prywatne od zawodowego, nie przenosić pracy do domu. Niejednokrotnie wieczorem rozmawialiśmy o próbach minionego dnia, albo budziliśmy się z głową pełną pomysłów, które musieliśmy od razu przedyskutować przy śniadaniu, ale dla nas to była część procesu twórczego. To był bardzo intensywny i rozwijający dla nas czas.
Anna-Maria Tryba, Muzyczny Kraków: Dziękuję za rozmowę i niech duch Witkacego czuwa nad Wami dalej!