-
Telefon: + 48 696 996 410
-
Email: kontakt@muzyczny-krakow.eu

Laibach: muzyczna ironia, skandal i cyfrowe kajdany XXI wieku
O k**** Laibach. Muzyczny Frankenstein z piekła wypluty, syntezatorowa maszyna wojny, której jedynym celem jest prowokacja i patrzenie, jak świat gubi się w interpretacjach. A dziś, w epoce cyfrowego zniewolenia, Laibach jest potrzebny bardziej niż kiedykolwiek.
W czasach, kiedy ludzie podpinają sobie do mózgów algorytmy TikToka i żebrząc o „like” na Facebooku, pozwalając korporacyjnym panom na programowanie ich myśli szybciej niż kiedykolwiek marzył Orwell, ten słoweński kolektyw dalej robi to, co umie najlepiej – pierze ludziom mózgi, ale przynajmniej robi to szczerze.
Skandal za skandalem, czyli Laibach w swoim żywiole
Laibach to zespół, który od ponad czterdziestu lat bawi się totalitaryzmem jak pijane dziecko kanistrem benzyny i zapalniczką. W latach 80. skandale były dla nich chlebem powszednim: w 1983 roku milicja przerwała ich koncert w Zagrzebiu, kiedy na tle monumentalnej propagandy wyświetlili film porno, gdzie w swoistym wideo „miksie” męski penis znalazł się obok twarzy marszałka Tito. Bo przecież nic tak dobrze nie pokazuje zakłamania systemu jak propaganda i seks w jednym ujęciu.
Nie zapominajmy też o ich faszystowskiej estetyce – te mundury, ta choreografia, ta powaga, która jest tak przerysowana, że aż groteskowa. Kiedy w latach 80. zespół zakazano w Jugosławii, zamiast płakać, wykorzystali to jako paliwo do dalszej prowokacji. Bo w końcu czym jest prawdziwa cenzura, jeśli nie najlepszą reklamą?
Laibach w Korei Północnej, czyli reżim kontra reżim
W 2015 roku Laibach przebił sam siebie, grając koncert w Korei Północnej – w kraju, gdzie wolność słowa jest równie dostępna jak internet bez cenzury w Chinach. Tak, ten sam zespół, który przez dekady wyśmiewał totalitaryzm, postanowił zagrać dla reżimu, który kontroluje nawet to, jak bardzo ludzie mogą się uśmiechać na ulicach.
Oczywiście, koncert był odpowiednio ocenzurowany, a ich wersja „Do-Re-Mi” z „Dźwięków muzyki” brzmiała jak hymn państwowy w wersji dla ludzi z syndromem sztokholmskim. Ale kto by się przejmował? Zachód zachwycał się „odważnym gestem”, a reżim Kima mógł sobie dopisać do listy sukcesów gościnność dla zachodnich artystów. Win-win, jak mawiają amerykańskie korporacje, które na co dzień uskuteczniają własną wersję cyfrowego totalitaryzmu.
Laibach w epoce cyfrowego niewolnictwa
Dziś, kiedy wielkie korporacje już nie potrzebują czołgów ani policji, by kontrolować ludzi, bo mają do tego Facebooka i Google, Laibach nadal pluje w twarz systemowi, chociaż sam nie do końca wie, czy jest jego ofiarą, czy beneficjentem. Każdy ich teledysk to jak cios prosto w twarz technologicznej dystopii, w której ludzie zredukowani do kodów QR, paszportów covidowych i social creditów myślą, że są wolni, bo mogą obejrzeć kolejny głupi filmik na YouTube lub Netflix.
Laibach nie musi już udawać totalitarnego reżimu – wystarczy, że odpali Instagrama i patrzy, jak ludzie sami siebie zamieniają w posłuszne marionetki algorytmów. Nawet Orwell by tego nie przewidział.
Kraków, przygotował się na Laibach!
Laibach zawitał do Krakowa! 16 lutego 2025 roku zagrał w krakowskim Klubie Kwadrat. Było pełno, Bardzo pełno. I międzynarodowo. Z języków, które słyszałem to angielski, hiszpański, włoski niemiecki…. pewnie serbski na pewno czeski (słowacki). Czyli ta potrzeba odskoczni można by rzec jest międzynarodowa. Ba! I międzypokoleniowa.
Mam nadzieję, że nie przegapiliście tej okazji, żeby zobaczyć, jak Laibach bierze Wasze uwiązane przez cyfrową dyktaturę mózgi i podrzuca je w powietrze jak granaty ironii. Bo jeśli myślicie, że w 2025 roku nadal jesteście wolni, to mam dla was złe wieści – Wasze umysły już dawno należą do Google’a, a Wasza dusza została sprzedana za darmową dostawę z Amazona i tańszy abonament Netflixa.
Byłem widziałem, słyszałem i fotografowałem. Po raz kolejny wróciłem na właściwe tory.
Bujając się od zniewolenia cyfrową papką social mediów i poprawnych politycznie szmir prezentowanych przez maszynki do produkowania chłamu z czerwoną literą N w logo, do wolności myśli i uczuć na takich koncertach jak ten Laibach dziś, polecam Wam oglądać życie oczami własnymi nie smartfonem i słuchać własnymi uszami bez „…bo w Media Ekspert taniej masz...”
Usłyszałeś melodię czytając ten fragment? Pora się uwolnić, jest z Tobą źle.
A jeśli jednak oglądasz świat smartfonem to oglądaj, czytając przynajmniej takie teksty i oglądając zdjęcia z niekomercyjnych koncertów 🙂
Organizatorem koncertu był Knock Out Productions … dziękujemy!
Foto © Sławomir Natoński. All rights reserved.