-
Telefon: + 48 696 996 410
-
Email: kontakt@muzyczny-krakow.eu
Ile możemy znieść w imię miłości? Czyli najnowsza premiera w Teatrze Barakah.
Jeden z najbardziej poruszających filmów Larsa von Triera – Przełamując fale, postanowiła przenieść na scenę Teatru Barakah, Ana Nowicka.
Swoim spektaklem reżyserka zadaje pytania o granice człowieczeństwa i ile jesteśmy w stanie poświęcić dla ukochanej osoby. Przełamując fale to opowieść o poszukiwaniu sensu w świecie, którego działania nie do końca rozumiemy, a jednak mu się podporządkowujemy. To historia o wyrażaniu zgody na cierpienie w imię wartości, w które wierzymy.
Film, Larsa von Triera, na podstawie, którego powstał najnowszy spektakl w Teatrze Barakah, to bogata w autentyczne emocje i prowokująca trudne życiowe refleksje opowieść o problemach ślepej wiary, ułomności ludzkiej natury i prawdziwej miłości doprowadzającej do szaleństwa.
Spektakl ukazuje historię żyjącej w hermetycznej protestanckiej społeczności naiwnej dziewczyny z problemami psychicznymi, Bess (Monika Kufel), która zakochuje się w hardym, jednak niezwykle pozytywnym i pełnym pozytywnej energii pracowniku platformy wiertniczej. Oddaje mu się CAŁKOWIECIE.
Młodzi bardzo szybko decydują się na ślub w przekonaniu, że będą żyć „długo i szczęśliwie”. Jednak ich szczęście i pewna stabilizacja emocjonalna, która w końcu ogarnia Bess, nie trwa długo. Jej mąż Jan (Rafał Kozok) ulega wypadkowi w pracy, w efekcie którego zostaje sparaliżowany od szyi w dół.
W uczuciach żony do niego nic się nie zmienia, kocha go chyba nawet bardziej niż przed wypadkiem. Jan wykorzystuje to jednak, w bardzo perwersyjny sposób, nakłaniając ją do kochania się z innymi mężczyznami i zdawania mu z tego relacji. Bess kocha go ponad życie, dosłownie i w przenośni, robi więc wszystko, żeby choć trochę pomóc cierpiącemu mężowi. Wierzy jednocześnie, że Bóg wysłucha jej modlitw i przywróci ukochanemu władzę w rękach i nogach, i wleje z powrotem nadzieję w jego serce.
Postać Bess wydaje się rzeczywiście szalona, w tym sensie, że zupełnie nie pasuje do tego świata; nie myśli o sobie, lecz przedkłada swoje uczucie i wiarę w dobro nad wszystko inne. Monika Kufel doskonale doskonale obrazuje Bess jako osobę nierzeczywistą, wyidealizowaną, która w „normalnym” świecie nie znalazłaby swojego miejsca, ale perfidnie kontrastuje jej „niebiańską” dobroć z dojmującą, chłodną, ponurą rzeczywistością ubranych na brązowo ludzi ortodoksyjnej.
Spektakl niezwykle wymagający nie tylko psychicznie, ale i fizycznie od aktorów. Bardzo wiele scen ruchowych miało na celu pokazanie ogromnego wysiłku i idące za tym zmęczenie, które towarzyszy nie tylko Bess, ale całej protestanckiej społeczności. Chaos i niepokój potęguje również niszowa muzyka autorstwa Piotra Korzeniaka.
Całość przedstawienia bardzo spójna. Przyznaję, że miałam pewne obawy idąc do Teatru Barakah, jak reżyserce uda się w ciągu godziny, na jednej scenie przedstawić tak złożoną historię, jednak się udało! Spektakl skłania do życiowego rachunku sumienia i nawet jeśli traci w tym wszystkim fabularną wiarygodność, to nie przestaje ani przez sekundę być realistycznym emocjonalnie. W tych ludzi da się uwierzyć, nie tylko w Bess; w ich zaślepione wielowiekowymi tradycjami decyzje, w ich egzystencjalną szarość, która nie radzi sobie z żadnym przejawem kolorowości, w ich człowieczeństwo, które – jak świat długi i szeroki i jak uczy historia gatunku ludzkiego – zawsze działało destrukcyjnie na to, co czyste, piękne i prawdziwe.