-
Telefon: + 48 696 996 410
-
Email: kontakt@muzyczny-krakow.eu

Pol’and’Rock Festival 2023 – Czaplinek Broczyno – 03.08 – 05.08.2023, fotoreportaż + felieton
Prywatne spostrzeżenia i opinia. Nie będzie o muzyce, bo większość z Was ją zna. Będzie o wrażeniach… ogólnych. Pol’and’Rock Festival (wcześniej Woodstock) nikomu nie trzeba przedstawiać. Trzydniowa impreza z ponad 40 koncertami, warsztatami, spotkaniami z ciekawymi… personami.
Olbrzymia powierzchnia byłego lotniska Czapliniek Broczyno gdzie od wejścia napotykamy punkty handlowe, gastronomiczne, warsztatowe, sanitarne rozciągnięte na długości bez mała 3 km, zwieńczone na końcu, wysoką na 6 pięter i szeroką na około 120 metrów, barwną sceną. Tyle od strony „technicznej”.
Na Pol’and’Rock Festival znalazłem się już 2 sierpnia i dzięki posiadanej wjazdówce dojechałem za samą scenę. To co mnie zaskoczyło na pierwszy rzut oka to przeogromne zaplecze techniczne, wielkiej jak krowa sceny. Później wejściówki, meldunek i jestem tu jako akredytowany fotoreporter.
Pierwszy dzień poświęciłem na zwiedzanie tej połaci ziemi i uwiecznianie co ciekawszych „woodstockowiczy” na fotach, czego esencja widoczna jest poniżej.
Rzeka ludzi wpływała bezustannie do tego sporego jeziora namiotów, straganów i Toi Toiów 🙂 W większości zmęczonych podróżą ale naładowanych pozytywną energią, witających się uśmiechem, piątką albo żółwikiem. No pomyśl krakusie, że coś takiego spotyka Cię na na przykład w trakcie Szalom Na Szerokiej – dla mnie pozytywne novum. Po kilku godzinach marszu poddałem się – i tak nie zobaczę wszystkiego, i tak nie ustrzelę fotki z każdym interesującym festiwalowiczem. Trzeba oszczędzać siły, a do campingu pół godziny drogi.
Dzień drugi, a właściwie pierwszy, muzyczny, festiwalu i to na co czekałem najbardziej czyli otwarcie. No i jestem na scenie, na pięterku, słoneczko nawet radośnie przygrzewa, a w oknie sceny morze ludzi ze słonecznikami w rękach – kosmos albo energia kosmosu. Na scenę wpada Jerzy Owsiak – którego można lubić lub nie ale nie można mu odmówić charyzmy i umiejętności wpływania na tłum. Przemowa, przyrzeczenie festiwalowicza, Hymn Narodowy – tąpnęło po nogami. Parę zdjęć, pierwsza kapela The Rumjacks i pierwsze pogo. Widać, że tego publice było trzeba.
Później w tłum, kolejne zdjęcia, przypadkowe rozmowy – skądinąd bardzo ciekawe. Na scenie Get The Shot po nim Lady Pank, ulewa i wpadka techniczna – brak dźwięku na frontach. Ponowny start koncertu, który w tym dniu zgromadził chyba największą publiczność.
Biegiem na Małą Scenę czyli do namiotu ASP bo tam gra Włochaty, polska legenda punk rocka. Tutaj warunki do robienia zdjęć zdecydowanie lepsze bo można podejść znacznie bliżej. Z powrotem w kierunku Dużej Sceny i magiczny moment – podwójna tęcza nad główną sceną. No jak na zawołanie. Zmoknięci ale uśmiechnięci ludzie. Na dziś dla mnie dziś wystarczy – uciekam na camping.
Dzień kolejny, zacząłem później i na początek dotarłem na LemOn-a, zespół znany mi z jednego utworu okazał się rockowo-popową gwiazdą tego wieczoru. Później Royal Republic, szwedzki rock’n’roll z domieszką heavy metalu. Bardzo energetycznie. W siąpiącym deszczu usłyszałem ich wersję Ace of Spades – miód na serce i od razu cieplej w mokrej kurtce (bynajmniej przeciwdeszczowej).
Kolejna gwiazda czyli Monika Brodka, a ta publiczność uspokoiła. Żeby nie powiedzieć uśpiła. Nie umniejszając twórczości Brodki ale w tym momencie festiwalu spodziewałbym się czego mocno energetycznego. Pora się oddalić bo aura niestety nie rozpieszcza.
Dzień ostatni, zaliczam trzy koncerty – Luiku czyli ukraiński folk, Kwiat Jabłoni (dzieci Kuby Sienkiewicza) ze swoim przyjemnym dla ucha repertuarem, gdzie podczas koncertu w strugach deszczu rozwijana jest olbrzymia, biało-czerwona sektorówka i Epica czyli symfoniczny metal. Trzy pierwsze utwory na balkonie dla fotoreporterów i wszystkie trzy zadymione w 90%. Zdjęcia mleko. Pogoda robi swoją niedobrą robotę. Przemoknięty wracam na camping.
Czy warto odwiedzić PolandRock? Tak, jak najbardziej warto. Czy warto mieć uprzedzenia do tego miejsca? Nie, nie warto.
Pol’and’Rock Festival to średniej wielkości miasto ludzi, którzy są dla siebie w zdecydowanej większości życzliwi. Znajdziesz takie miasto w Polsce? Raczej nie. Czy Pol’and’Rock Festival muzycznie mi zaimponował? Nie, nie było zaskoczeń, mocnych uniesień muzycznych, a momentami było wręcz nudnawo. Czy to zepsuło obraz festiwalu? Nie, bo ten festiwal ma wiele więcej do zaoferowania niż tylko muzyka.
Logistycznie majstersztyk od sceny, przez punkty gastro skończywszy na (wbrew pozorom czystych) ToiToiach. Nie obyło się bez drobnych wpadek ale przy takim przedsięwzięciu raczej nieuniknionych. Klimatycznie odskocznia od codzienności, ładowanie baterii dzięki wszechobecnej swobodzie, życzliwości i uśmiechom, bez zbędnych podziałów. Muzycznie mocne zróżnicowanie na zasadzie dla każdego coś dobrego. Bez fajerwerków ale wystarczająco żeby zapomnieć codzienną rutynę. Gdyby jeszcze aura dopisała to i witamina D w dużej dawce wpadła by w ciało bo cienia jak na lekarstwo. Sumarycznie festiwal dla każdego komu nie straszny nocleg pod namiotem i kolejki do prysznica.
Mała łyżeczka dziegciu to miejsca na scenie i na zwyżce wyznaczone dla fotoreporterów z których nie ustrzelisz fotki powalającej, a trudno zrobić nawet poprawną.
Ale to problem, ze słów stałych bywalców, odwieczny na Woodstocku/PolandRocku – piękne foty zarezerwowane dla fotografów Pol’and’Rock Festival. Pozostaje uzbroić się w długie szkło i pchać w publikę co będę miał na uwadze następnym razem 🙂
F O T O R E P O R T A Ż
dzień pierwszy
dzień drugi
dzień trzeci
Foto © Sławomir Natoński. All rights reserved.