-
Telefon: + 48 696 996 410
-
Email: kontakt@muzyczny-krakow.eu

Philip Glass, Franz Schubert oraz Piotr Pławner i Orkiestra Filharmonii Krakowskiej // relacja
No więc przyznam się. Na koncerty do Filharmonii Krakowskiej chodzę często – relacje pisuję rzadko. Dlaczego? Bo w Filharmonii Krakowskiej jest trochę jak w cytacie z Rejsu Piwowskiego: A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Gdybym pisał o Filharmonii pewnie zabrzmiało by to tak: A w Filharmonii Krakowskiej, proszę pana, to jest tak: nuda… Perfekcyjna orkiestra doskonali soliści, świetny repertuar. Nic się nie dzieje, proszę pana. Bardzo dobre koncerty to wielki problem dla piszącego relacje. No bo ileż można tych och! i ach!
6 października w piątek też była perfekcyjna orkiestra doskonali soliści, świetny repertuar … ale o tym koncercie można napisać wiele. Co prawda sezon artystyczny dopiero się zaczyna, ale ten koncert będzie na pewno wielkim wydarzeniem i pozostanie na długo w pamięci.
W zasadzie było to do przewidzenia, dobór repertuaru i osoba maestro Piotra Pławnera gwarantowały wielki spektakl ale żeby aż tak wielki, tego nikt się nie spodziewał…

Na początek The American Four Season Philipa Glassa. Autor jest wybitną postacią światowej sceny muzycznej. Dla mnie znany głównie jako twórca Philip Glass Ensamble i kompozytor muzyki filmowej. Współpracował też z wirtuozem sitaru Ravi Shankarem z którym nagrał w 1990 roku fenomenalną płytę Passages.
Nie słuchałem tej kompozycji wcześniej i przyznam, że spodziewałem się więcej odniesień do Vivaldiego, może jakieś barokowe impresje. Tym czasem usłyszeliśmy kompozycje, których do niczego porównać nie sposób a przynajmniej nie pozwala na to moja wiedza muzyczna. Wydaje mi się, że nie należy tej sztuki porównywać do niczego, są to po prostu The American Four Season Philipa Glassa a samego autora też nie sposób zaszufladkować. Dzieło niezwykle zmysłowe i posiadające gigantyczny ładunek emocjonalny. Widać to było na twarzach muzyków jak i słuchaczy.
Orkiestrę poprowadził i wirtuozowskie partie solowe na skrzypcach wykonał Piotr Pławner. Ten bardzo utytułowany artysta. Yehudi Menuhin powiedział: „Brawo. To jeden z największych talentów naszych czasów. To geniusz, który swoją demonicznością, brawurą i wirtuozerią rozbudzi nawet najbardziej oschłą publiczność”. Z Yehudi Menuhinem zgadzam się w 100%.
Krakowska publiczność do oschłych nie należy, czasami jest może trochę powściągliwa. Przyznam się, że bałem się trochę jej reakcji, bo The American Four Season Philipa Glassa to muzyka trudna w odbiorze. I tym razem krakowska publiczność pokazała swą wielką klasę. Takich owacji już dawno nie było mi dane widzieć i słyszeć w sali Filharmonii Krakowskiej. Na wysokości zadania stanęła Orkiestra. Na twarzach muzyków widać było wielkie skupienie ale też radość, jaką daje wykonywanie taaakiej Muzyki!
Po przerwie usłyszeliśmy VI Symfonię C-dur Franza Shuberta, zwaną „Małą” w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Krakowskiej pod batutą Piotra Pławnera. Takie zestawienie koncertu uważam za bardzo udane. Jak napisałem wcześniej, The American Four Season Philipa Glassa to dzieło niezwykle zmysłowe i posiadające gigantyczny ładunek emocjonalny. Symfonia Schuberta, będąc w istocie „Małą” i (w moim odczuciu) „Lekką”, doskonale uzupełniła emocje powstałe po pierwszej części. Liryczny, „z lekka rozrywkowy” (mam nadzieję, że muzykolodzy mi wybaczą) i „bardzo wiedeński” charakter tej kompozycji wprowadził publiczność w doskonały nastrój.
W moim, bardzo subiektywnym mniemaniu, wykonanie Orkiestry Filharmonii Krakowskiej pod batutą Piotra Pławnera było „doskonałe”. Nie napisałem tego ot tak sobie. Słowo „doskonałe”, bardzo wyraźnie było słyszalne w kolejce do szatni po koncercie. Może zapis tego koncertu należy złożyć w Sèvres pod Paryżem, gdzie znajduje się siedziba Międzynarodowego Biura Miar i Wag i gdzie przechowuje się wzorce metra i kilograma. Jako wzorcowe wykonanie – oczywiście! Chyba trochę przesadziłem, ale to wszystko przez doskonały nastrój, który miałem po koncercie ja i zdecydowana większość publiczności. Myślę, że muzycy również mieli świadomość wyjątkowości tego wydarzenia.
Czeka nas jeszcze wiele, wiele koncertów w Filharmonii Krakowskiej, ten na pewno należeć będzie do wyjątkowych. Na początku napisałem A w Filharmonii Krakowskiej, proszę pana, to jest tak: nuda… Z wielką radością biorę udział w tej nudzie i chyba nie jestem sam, bo sala koncertowa jest zawsze zapełniona.