Przejdź do treści

O gramofonie

Drogi Czytelniku

Nie znajdziesz w tych zdaniach tego, czego szukasz. Jeśli jednak masz chęć na kilka życiowo-muzycznych refleksji, zostać ze mną.

Byłam ostatnio świadkiem wypowiedzi pewnej młodej kobiety, która oznajmiła, że płyt CD absolutnie nie słucha. Lubi, gdy melodia towarzyszy jej w codziennych czynnościach. Preferuje przypadkowość ułożenia następujących po sobie utworów. Sam proces wyszukiwania, otwierania i umieszczania krążka w odtwarzaczu niezbyt ją ciekawi. Mówi, że czynności te zabierają czas.

Rozumiem ją. A właściwie było tak jeszcze do niedawna. Muzyka płynąca z radia, z kanałów internetowych oraz własnoręcznie przygotowywanej playlisty były tym, co lubiłam najbardziej. Przewidywalność odrobinę mnie nużyła. Jednak, kiedy tylko uznawałam, że jakaś płyta zasługuje na zaszczyt zajęcia ograniczonego przecież miejsca na półce, przynosiłam ją do domu. Po czym przegrywałam na komputer, aby jednym kliknięciem otworzyć konkretny plik.

Nie rozumiałam swojego ojca, który twierdził, że muzyki najlepiej słucha się nie jako tła do innych czynności, ale dla niej samej.

Teraz to odkryłam.

Gramophone_1_900Odkąd mam stały dostęp do odtwarzacza płyt, zaś przeprowadzka pozwoliła nam na podłączenie gramofonu, z coraz większą przyjemnością wykonuję wysiłek wyboru pożądanego dźwięku, włączenia skomplikowanej konstrukcji gramofonu – wieży – głośników. Zanurzam się w innym wymiarze słuchania moich ulubionych gatunków muzycznych: w skupieniu, z napojem lub słowami piosenek przed oczami. Pięknie jest móc analizować ich sens, a nie tylko bezmyślnie nucić podczas domowych porządków.

Gramofon, niczym symbol analogowego, modernistycznego świata wartości, pozwala odłączyć się od nadmiaru nic nie znaczących w dalszej perspektywie czasu hitów medialnych. Jest jak ukochane pudełko z pamiątkami, do którego nie wrzucimy byle czego.

Wyłączmy komputery i większość stacji radiowych. Włączmy odtwarzacze. Wybierzmy tego jedynego przyjaciela na ten wieczór i sami – bądź z ukochanymi – usiądźmy w fotelach, pogrążeni w przewidywalnym łańcuchu melodii. A nuż odnajdziemy coś nowego?

Autor: Karolina Wąsowicz – miłośniczka tańca i muzyki (nie tylko tanecznej), autorka bloga Swing Dance Events

Andrzej Wodziński
Andrzej Wodziński

Redaktor naczelny serwisu. Autor nie ma wykształcenia muzycznego i jakichkolwiek kwalifikacji do bycia krytykiem muzycznym. Publikowane teksty są „nieobiektywnie emocjonalne”. Słucha muzyki każdej (z małymi, nieobiektywnymi wyjątkami). Muzyka towarzyszy mu (w różnych formach i przejawach) przez całe życie i czyni go piękniejszym. Informacje dodatkowe: autor, jeśli nie słucha muzyki to ogląda filmy ... Każdą wolną chwilę stara się (z różnym skutkiem) spędzać w górach. Wegetarianin i cyklista.

Artykuły: 558