Margaret MTV Unplugged, koncert w Krakowie – fotorelacja

Na koncert w krakowskim Hype Parku – jako były DJ – udałem się z mieszanymi uczuciami. Wszak muzykę Margaret znałem tylko z popowych pioseneczek, które w czasie mojej aktywności didżejskiej były tylko bitami do zagrania. Ot taki taneczny pop.

Industrialne wnętrza Klubu Kamienna 12, scena na środku (no prawie) ostre dolne światło i w oczekiwaniu muzyka… latynoska. Pomyślałem, że komuś tak się po prostu wybrało. Lecz pierwszy rzut oka na scenę, przygotowane na niej instrumenty już mówił, że nie będzie to zwykły pop, dance pop.

Perkusja, perkusjonalia, wielkie konga, to już stanowiska na trzy osoby, klawisz, dwie gitary, sekcja dęta, trzyosobowy chórek – oj nie będzie „pospolicie”.

Weszła Gośka i już po pierwszych kilku minutach chciałem się kłaniać w pas za to, że tak sceptycznie wcześniej podchodziłem do Jej muzyki.

Numery, które znałem, w nowych, kubańskich brzmieniach, fiesta i karnawał. Porwało mnie dziewczę jak nic. Dojrzałość i panowanie nad głosem, ciekawe aranże, doskonali muzycy – karnawał na Kamiennej. Czternaście utworów w tym dwa melancholijne z akompaniamentem samego pianina (oczywiście syntetycznego) dało radę, ba!, bardzo dało radę!

PS. przed wyjściem na koncert uznałem, że wypadałoby się zapoznać z współczesnym materiałem Margaret i jako pierwszy na YT wpadł mi „Reksiu”, który w wersji studyjnej nie zachęcał do dalszego przeglądania materiału, za to na koncercie, kolokwialnie mówiąc, rozwalił system!