Koncert Aurory w krakowskiej Tauron Arenie – światła, dźwięki i mnóstwo młodych fanów

W poniedziałkowy wieczór, 23 września 2024 roku, Tauron Arena w Krakowie gościła norweską artystkę art popu, która przyciągnęła tłumy młodych fanów. Już przed wejściem widać było rosnące podekscytowanie – młodzież ubrana w kolorowe, czasem wręcz dziwaczne stroje, które wyglądały na miks stylizacji z TikToka i lokalnego sklepu z używaną odzieżą.

Frekwencja? Imponująca. Zdecydowanie nie było to kameralne spotkanie przy gitarze. Sala pękała w szwach, co potwierdza, że artystka ma solidną grupę fanów w Polsce, zwłaszcza tych, którzy jeszcze nie muszą martwić się o kredyt hipoteczny.

Światło, które działało bez lasera

Jeśli ktoś spodziewał się taniej dyskoteki z laserami, to musiał się nieźle zdziwić. Oprawa świetlna była dopracowana, ale bez kiczowatych efektów z lat 90. Eleganckie, stonowane światła idealnie podkreślały nastrój każdej piosenki. Były momenty, kiedy scena tonęła w niebiesko-fioletowych barwach, a potem nagle oświetlenie zmieniało się na intensywne czerwienie – jakby ktoś wrzucał emocjonalne zwroty akcji na najwyższy bieg. Oczywiście, nie zabrakło subtelnych efektów, które sprawiały, że całość wyglądała profesjonalnie i artystycznie, a nie jak impreza u cioci na działce.

Dźwięk, który nie kazał wyciągać stoperów

Tauron Arena słynie z tego, że czasem dźwięk potrafi tam zrobić psikusa, ale nie tym razem. Akustyka była świetnie dopracowana – każdy instrument było słychać czysto, a wokal artystki? Idealnie wyważony, nawet w tych momentach, gdy na scenie działo się dużo. Syntezatory nie dudniły, a gitara nie zagłuszała reszty. Fani mogli więc delektować się zarówno cichszymi, bardziej klimatycznymi momentami, jak i pełnymi energii, elektronicznymi kawałkami, bez konieczności wkładania stoperów w uszy. Cóż, może niektórym osobom przydałyby się jednak na piski zachwytu wśród młodszej części publiczności.

Młodzieżowa energia, której nie można przegapić

Co było wyjątkowo zauważalne? Młodzi fani, którzy dosłownie zalali arenę. Większość widowni to ludzie, którzy najwyraźniej są o krok od matury lub pierwszego semestru na studiach. Ich entuzjazm był zaraźliwy – podskakiwali, śpiewali, machali telefonami w powietrzu, próbując uchwycić „ten jeden idealny moment”, który później (lub nigdy) wyląduje na Instagramie. Artystka nawiązywała kontakt z widzami, choć raczej oszczędnie. Najwyraźniej wolała, żeby to jej muzyka mówiła za nią – co działało, bo publiczność znała każdy kawałek na pamięć.

Podsumowanie

Podsumowując, koncert w Tauron Arenie był naprawdę solidnym widowiskiem, bez zbędnej pompy, ale za to z pełną profeską, jeśli chodzi o dźwięk i światła. Publiczność, zwłaszcza ta młodsza, bawiła się doskonale, a artystka zaserwowała im wieczór pełen energetycznych hitów i klimatycznych momentów. Było to jedno z tych wydarzeń, po którym możesz iść spać z uśmiechem, wiedząc, że Twój poniedziałek właśnie stał się o niebo lepszy niż można się było spodziewać.

Foto © Sławomir Natoński. All rights reserved.

Sławomir Natoński
Sławomir Natoński

Dj (w stanie spoczynku) z 20 letnim stażem, obecnie pracownik biurowy banku, który zaczyna żyć, po wyjściu z pracy, wraz z pierwszym spustem migawki. Fotografuje “od zawsze”. Pierwszy aparat, który dostał, rozebrał do ostatniej śrubki i nigdy nie złożył. Dopiero następny pchnął go w ten zaczarowany, zatrzymany w czasie świat. Zdjęcia robi dlatego, że lubi, nie musi. Jak sam mówi – czasem wystarczy jedno zdjęcie żeby oddać atmosferę konkretnego wydarzenia. Pasjonat muzyki reprodukowanej w najwyższej jakości – audiofil ale nie ortodoksyjny. Rowerzysta - turysta, który przejechał pół Polski, a drugie pół planuje.

Artykuły: 26
Skip to content