Jazz w Akademii, relacja i fotorelacja

Choć niektórym trudno w to uwierzyć, w Akademii Muzycznej w Krakowie też czasem zdarza się sesja. Dla studentów parających się głównie graniem lub śpiewaniem liczą się właściwie tylko egzaminy praktyczne, na których pochwalić się muszą tym, nad czym pracowali w ciągu semestru (lub przez ostatnie dwa tygodnie, różnie się wszak zdarza). A że przed tym warto się sprawdzić na scenie, sesję zwiastuje zwykle wysyp koncertów.
Uśrednioną jakość tych przedsięwzięć przemilczmy, dwa słowa jednak o frekwencji. Jest marna. Chlubnym wyjątkiem od tej reguły jest cykliczna impreza, o której ten tekst właściwie traktuje, czyli Jazz w akademii. Cykliczna, bo zdarza się średnio raz w semestrze (przez co staje się po trosze podsumowaniem, o jakim mowa w akapicie 1.). Impreza, bo wykonawcy się owym graniem autentycznie cieszą. A to nie jest tak oczywiste, kiedy grać muzykę nie tyle można, co trzeba.

Wracając do koncertu. Jak wspomniałem, zainteresowanie nim zwykle jest spore, ale tym razem (a więc w zeszły czwartek, 21. I) sięgnęło ono zenitu – a to za sprawą bohaterów pierwszej części koncertu. Zespoły Quindependence oraz Stanisław Słowiński Quintet to bowiem laureaci kolejno drugiego i pierwszego miejsca w ubiegłorocznym konkursie Jazz Juniors w Krakowie (dla przypomnienia: jednej z najważniejszych imprez tego typu w Polsce; bardziej zainteresowanym czytelnikom poleca się nagrania z koncertu laureatów).

Ciekawie wypadło porównanie tych składów. Wspólne było duże zaangażowanie, dzięki któremu muzykom udało się złapać dobry kontakt z publicznością (co, jak na koncerty akademickie, jest jednak pewnym wyjątkiem). Różne są natomiast pomysły na granie – członkowie Quindependence raczej dyskretnie rozwijają daną kompozycję, konsekwentnie rozwijając jakiś pomysł (jak np. w balladzie Listen to the wind Z. Namysłowskiego, w której nawet szum saksofonu miał swoje znaczenie). Kwintet Słowińskiego natomiast wciąż zaskakiwał nowymi, czasem wręcz szalonymi pomysłami, swobodnie przechodząc od kontemplacji do furii i z powrotem (wymienić właściwie należałoby tutaj każdy z wykonanych utworów, wszystkich zresztą napisanych przez lidera).

Dla obu zespołów dużo ważniejsze od przyjętych zasad jest szukanie własnego kierunku, sposobu wypowiedzi. Ich muzyka jest bardzo przejrzysta, działając na słuchacza bezpośrednio – treść dominuje w niej nad formą czy proporcjami. Trochę blado wypadł więc przy nich uczelniany Big Band pod batutą Wojciecha Groborza, który zaprezentował się w drugiej części. Być może nie grał gorzej, ale z pewnością nie tak energicznie, jak dwa wcześniejsze składy. Jest to też kwestia repertuaru – o ile laureaci Jazz Juniors grali muzykę nam zwyczajnie bliższą, o tyle Big Band odwoływał się do dawnej stylistyki (w programie znalazły się m.in. Cottontail D. Ellingtona czy A Night In Tunisia D. Gillespie), nie oddziałującej już z tak dużą siłą na słuchaczy.

Zachwyt jednak pozostaje. I smutna refleksja, że na krakowskiej uczelni nie ma dogodnej przestrzeni na takie wydarzenia – raz, że akustyka w Sali Koncertowej raczej nie powala, a dwa, że jest w niej zwyczajnie duszno (trudno tutaj stwierdzić, czy gorzej się tam gra, czy słucha). – Pięknie grają, tylko czy oni mają tutaj gdzie ćwiczyć? – zapytała mnie jedna ze słuchaczek, rozglądając się gorączkowo bo Akademii. – Wie Pani co – odpowiedziałem całkiem szczerze. – Ja też się nad tym czasem zastanawiam.

*Quindependence https://www.youtube.com/watch?v=Q-Tt9QMfp1o
Stanisław Słowiński Quintethttps://www.youtube.com/watch?v=rvHRI1SX98U

Ci najbardziej zainteresowani znajdą tam też nazwiska wykonawców, poleca się większej uwadze!

Foto: Muzyczny Kraków © Iwona Kurczab

Tomasz Michałowski
Tomasz Michałowski

Dziennikarz. Student. Nie lubi się rozgadywać. Raczej mało fotogeniczny.

Artykuły: 11
Przejdź do treści