Autentyczność oprawiona wirtuozyjnym wokalem wżera się do kości – Dead Poet Society w warszawskim NIEBIE

Czasami Spotify’ajowe autoodtwarzanie jest jak strzała Cupidyna – atakuje prosto w serce, totalnie obezwładnia i uzależnia.

Kilka sekund  upojenia przestrzennym brzmieniem „.futureofwar.” od Dead Poet Society totalnie uzależniło mnie od tego kawałka. Przez długi czas odtwarzany na słuchawkach on constantly repeat. „.futureofwar.” to rollercoaster muzycznych doznań, strunowy bending ustanawia atmosferę niesamowitego napięcia, które nie schodzi nawet po zakończeniu utworu.

Dopiero po fazie względnego nasycenia kompozycją byłam w stanie zgłębić twórczość DPS, jednak wciąż potykałam się o kolejne diamenty i odsłuchiwanie utworów w kółko – prawie, że do znudzenia – stało się już codziennością.

Koniecznie chciałam usłyszeć i zobaczyć w akcji bostończyków. Przetrząsnęłam internet w poszukiwaniu koncertu w zasięgu transportowych możliwości. Termin 10.12.2022r został zabookowany. „Do zobaczenia w NIEBIE” – pomyślałam – „chętnie sprawdzę aktualną kondycję światowego rock’a”.

Bo trudno nie zauważyć, ze kondycja wielu nowych pseudorock’owych zespołów jest nieautentyczna i pozorowana w swoim przekazie audiowizualnym.

Na kilka minut przed rozpoczęciem koncertu sytuacja przed sceną prezentowała się idealnie – pusto w fosie – raj dla fotografa! Choć moje wejście w strefę press photo przez kilka chwil zawisło na włosku – mimo posiadanej opaski akredytacyjnej. Jeden z ochroniarzy chciał być fachowcem w dziedzinie fotografii koncertowej, strzelając do mnie stwierdzeniem, że iPhone to nie sprzęt do fosy. Koniec końców udało mi się „wedrzeć” do strefy foto i czekać na momenty warte uchwycenia mobilnym obiektywem.

Pierwszy support pojawił się punktualnie o 19:30. Czeska indie-pop-rockowa formacja prosto z Pragi zaraziła publiczność swoją pozytywną energią, zakrapianą wysmakowaną nutą elektroniki. „To jest bardzo dobre!” – takie komentarze cisły się na usta publiczności podczas występu zespołu.

I nadszedł czas na „sprawcę” mojego udziału w koncercie – chłopaki z Dead Poet Society zawładnęli sceną. Rozpoczęli emocjonalnie od „.burymewhole.”. Warstwa liryczna traktuje o tzw. ghosting’u – nagłe ucięcie kontaktu lub ignorowanie drugiej osoby, częste choć niezrozumiałe zachowanie w naszych czasach. Gryzieni od środka niewiedzą, brakiem odpowiedzi i wyjaśnienia. W głowie piszą się setki scenariuszy: „zmiażdż mnie i  pogrzeb w całości”. Underkofler obnaża całą frustrację analizując sytuację do granic możliwości. W „Sound and Silence” Muzycy przypomnieli o swoich mocno rock’owych korzeniach urozmaiconych zróżnicowanym tempem. Z toksycznego przyduszania miłością w „.loveyoulikethat.”, poprzez jasne wypunktowanie wewnętrznych wątpliwości i zmagań w „.AmericanBlood.”, by rozżarzony nóż nostalgii wbić prosto w serce niesamowitym „Lo Air”. Ostre riffy w „.intothedeep.” niczym niewzruszone drogowskazy wyznaczały jedyny kierunek na życie – podążanie swoją własną drogą pomimo wszystko. Set zamknęło popisowe mieszanie gatunków z wirtuozyjnym wokalem w kompozycji „.CoDA.”

Drugi support zakończył swoją siódmą odsłonę muzyczną, a ja wciąż czułam ogromne nienasycenie, ich kreatywnym podejściem do komponowania. Pełna kontrola dźwięku, charakterystyczna barwa i szeroka skala głosu Underkofler’a hipnotyzują. Chciałam brać garściami i więcej, lecz harmonogram koncertu był nie do ruszenia. Bostończycy z DPS zwolnili więc scenę chłopakom z Badflower. Choć widać było, że niechętnie – ledwo zdążyli się rozgrzać. Wydaje mi się, że nie byli przygotowani na tak entuzjastyczne przyjęcie ze strony polskiej publiczności.

Kalifornijczycy z Badflower podczas koncertu zaprezentowali szeroki wachlarz swoich muzycznych umiejętności, różnorodność gatunkową od grungowo-hard rockowo chwytliwych kawałków do subtelnych ballad, zwieńczonych niewątpliwie ujmującymi wokalizami Josha. Trudne teksty opowiadają prawdziwe niepozorowane historie, obnażają wewnętrzne emocje. To otwarty osąd o zepsuciu ludzkości i kroczeniu w kierunku samozagłady. Mocny atak wokalny ma poruszyć, uświadomić o fatalnej kondycji naszej planety. Oskarżenie pada wprost na pokolenia, które doprowadziły do aktualnej kondycji świata. Josh zachęca młodych by podjęli walkę i dźwignęli to, co zostało zrzucone na ich barki.

Zespoły miały niespożytkowane pokłady energii – dosłownie nosiło Ich po scenie. Chwytliwe riffy, solówki, oryginalne wokale rozprzestrzeniały się po sali z prędkością światła. Publiczność nakarmiona autentycznością płynęła na fali kolejnych kompozycji Muzycy doładowani energią fanów chętnie wchodzili z nami w interakcję.

Tego wieczoru trudno było opuścić NIEBO i zejść na ziemię.

Zdjęcia wykonane podczas koncertu: Badflower, Dead Poet Society & I Love You Likr Honey Bunny w warszawskim klubie NIEBO dn. 10.12.2022r.

Alice Cupid
Alice Cupid

Dziennikarz i fotoreporter. Z zawodu architekt, absolwentka Wydziału Architektury na Politechnice Krakowskiej. W pracy zawodowej istotne jest twórcze przełożenie oczekiwań klienta na formę przestrzenną przy zachowaniu maksymalnej funkcjonalności i wysokich walorów estetycznych. Fotografia koncertowa, muzyka, perkusja to równorzędne pasje. Muzyka na żywo obnaża prawdziwe emocje artysty i odbiorcy, to punkt zapalny by działać jak “go-getter”.

Artykuły: 6
Skip to content