Nie lubię Titanica – relacja z koncertu Alicji Kłosińskiej na Scenie ZOUZY

Byłem na wszystkich koncertach ZOUZY, ale po ostatnim poczułem się zmieszany, kiedy usłyszałem: „Musisz napisać kilka słów na jego temat, bo nikt inny tego nie zrobi”. Argument, z którym trudno polemizować. Generalnie żyję z liczenia, excel to moja domena, a piszę tylko o rentownościach, stopach zwrotu i analizie ryzyk projektów inwestycyjnych. Oceniam na podstawie twardych faktów czyli cyfr. Jak tutaj nagle oceniać nuty i wokale? I po dłuższej chwili refleksja – koncertów ZOUZY nie powinno się oceniać, nie o to w tym chodzi. A uświadomiła mi to występująca ostatnio na Scenie ZOUZY Alicja Kłosińska.

Alicja była chyba najmłodszą z dotychczas występujących artystów i artystek i … absolutnie nie było tego widać po sposobie wykonywania utworów. Od pierwszej piosenki Alicja zaprezentowała wykonania bardzo mocne, wręcz charyzmatyczne. Chyba poczułem się zaskoczony siłą tej niewielkiej przecież kobietki, ale jednocześnie stwierdziłem, że w sumie podoba mi się takie „konkretne” śpiewanie.

Muzyka w tym wykonaniu bezceremonialnie obejmowała i przytulała „silnym ramieniem”. Żadnego mazgajenia. I było to całkiem fajnie, spójne doznanie, dopóki Alicja nie dotarła do Titanica. Zaśpiewała go ze szczególnym zaangażowaniem, operator dźwięku podkręcił volume, a publika oszalała. W ruch poszły światełka w komórkach, wzorem „Wind of Change” Scorpionsów. I tylko ja siedziałem skrzywiony, bo… nie znoszę utworu Celine Dion „My Heart Will Go On”. Mam alergię na ten film, a ten utwór jest sztandarowym jego kawałkiem. Rozpacz, ale … Tylko moja i tylko przez chwilę, bo potem Alicja znowu wróciła do repertuaru, którego ponownie słuchało mi się fajnie i z uśmiechem na ustach, sącząc wino dotrwałem do końca, do bisów na których… Titanic oczywiście.

Ale tym razem mnie już rozbawił, nie osłupił. Bo zdałem sobie sprawę, że w sumie w tych koncertach ZOUZY chodzi nie o punkty, oceny, rankingi i jakieś artystyczne zadęcie, ale przede wszystkim o dobrą zabawę, o możliwość występu przed publicznością, o zderzenie pasji i zaangażowania artysty z gustami i oczekiwaniami publiki. I jak to wszystko się spotka, to w efekcie daje to świetną zabawę przy muzyce. A ja – jestem przykładem, że nawet jak nie wszystko człowiekowi pasuje, to można się dobrze bawić. Alicjo – zapewniłaś wszystkim obecnym doskonałą zabawę – dziękujemy.

W sumie naszła mnie taka refleksja, że na Scenie ZOUZY występują różni artyści – dla jednych to śpiewanie jest po prostu ścieżką zawodową, którą będą podążać, dla innych to hobby czy pasja dzielona z zupełnie innym zawodowo życiem. Część z nich pewnie jeszcze usłyszy w życiu o wiele większe owacje, ale dla części tych, którzy nie będą kontynuować muzycznej kariery może takie owacje w ZOUZIE będą największymi w życiu? Pierwsi pewnie zapomną, że występowali w ZOUZIE, drudzy pewnie będą to pamiętać długo. Ale nie ma sensu zamartwiać się przyszłością 🙂 Na Scenie ZOUZY jako hymn moglibyśmy sobie chyba nucić refren piosenki „Kim jestem”, którą ponad 20 lat temu na 34 Studenckim Festiwalu Piosenki olśniła mnie Aneta Ryncarz, śpiewając:

„A ty patrz na mnie póki jestem
Póki bawię cię tym słowem
I tym gestem
Póki cię okrywam szalem miękkim
Póki piszę o nas wiersze, składam dźwięki
A ty bądź ze mną póki liczę godzin naszych
Przemijanie w nicość
A ty bądź ze mną póki jestem
Zanim spłoszę cię mych powiek
Szelestem”

Scena ZOUZY – występ Alicji Kłosińskiej, foto © Dorota Muniak


Relacja z koncertu Alicji Kłosińskiej na Scenie ZOUZY, 17 kwietnia 2019.

Café ZOUZA
Kraków, Prądnicka 20A
tel. 533 363 035
Facebook: www.facebook.com/CafeZOUZA/


autorka zdjęć – DOROTA MUNIAK
autor tekstu – TOMASZ MICHALCZYK

NewsRoom
NewsRoom

Newsy redakcji Muzycznego Krakowa. Nadsyłane przez organizatorów, informacje i komunikaty prasowe. Czasami newsy "wygrzebane" w przestrzeni internetowej lub nadesłane przez czytelników. Naszym (nieobiektywnym) zdaniem warte publikacji.

Artykuły: 1580
Przejdź do treści