Philip Glass, Franz Schubert oraz Piotr Pławner i Orkiestra Filharmonii Krakowskiej // relacja

No więc przyznam się. Na koncerty do Filharmonii Krakowskiej chodzę często – relacje pisuję rzadko. Dlaczego? Bo w Filharmonii Krakowskiej jest trochę jak w cytacie z Rejsu Piwowskiego: A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Gdybym pisał o Filharmonii pewnie zabrzmiało by to tak: A w Filharmonii Krakowskiej, proszę pana, to jest tak: nuda… Perfekcyjna orkiestra doskonali soliści, świetny repertuar. Nic się nie dzieje, proszę pana. Bardzo dobre koncerty to wielki problem dla piszącego relacje. No bo ileż można tych och! i ach!

6 października w piątek też była perfekcyjna orkiestra doskonali soliści, świetny repertuar … ale o tym koncercie można napisać wiele. Co prawda sezon artystyczny dopiero się zaczyna, ale ten koncert będzie na pewno wielkim wydarzeniem i pozostanie na długo w pamięci.

W zasadzie było to do przewidzenia, dobór repertuaru i osoba maestro Piotra Pławnera gwarantowały wielki spektakl ale żeby aż tak wielki, tego nikt się nie spodziewał…

Foto © K. Zuczkowski

Na początek The American Four Season Philipa Glassa. Autor jest wybitną postacią światowej sceny muzycznej. Dla mnie znany głównie jako twórca Philip Glass Ensamble i kompozytor muzyki filmowej. Współpracował też z wirtuozem sitaru Ravi Shankarem z którym nagrał w 1990 roku fenomenalną płytę Passages.

Nie słuchałem tej kompozycji wcześniej i przyznam, że spodziewałem się więcej odniesień do Vivaldiego, może jakieś barokowe impresje. Tym czasem usłyszeliśmy kompozycje, których do niczego porównać nie sposób a przynajmniej nie pozwala na to moja wiedza muzyczna. Wydaje mi się, że nie należy tej sztuki porównywać do niczego, są to po prostu The American Four Season Philipa Glassa a samego autora też nie sposób zaszufladkować. Dzieło niezwykle zmysłowe i posiadające gigantyczny ładunek emocjonalny. Widać to było na twarzach muzyków jak i słuchaczy.

Orkiestrę poprowadził i wirtuozowskie partie solowe na skrzypcach wykonał Piotr Pławner. Ten bardzo utytułowany artysta. Yehudi Menuhin powiedział: „Brawo. To jeden z największych talentów naszych czasów. To geniusz, który swoją demonicznością, brawurą i wirtuozerią rozbudzi nawet najbardziej oschłą publiczność”. Z Yehudi Menuhinem zgadzam się w 100%.

Krakowska publiczność do oschłych nie należy, czasami jest może trochę powściągliwa. Przyznam się, że bałem się trochę jej reakcji, bo The American Four Season Philipa Glassa to muzyka trudna w odbiorze. I tym razem krakowska publiczność pokazała swą wielką klasę. Takich owacji już dawno nie było mi dane widzieć i słyszeć w sali Filharmonii Krakowskiej. Na wysokości zadania stanęła Orkiestra. Na twarzach muzyków widać było wielkie skupienie ale też radość, jaką daje wykonywanie taaakiej Muzyki!

Po przerwie usłyszeliśmy VI Symfonię C-dur Franza Shuberta, zwaną „Małą” w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Krakowskiej pod batutą Piotra Pławnera. Takie zestawienie koncertu uważam za bardzo udane. Jak napisałem wcześniej,  The American Four Season Philipa Glassa to dzieło niezwykle zmysłowe i posiadające gigantyczny ładunek emocjonalny. Symfonia Schuberta, będąc w istocie „Małą” i (w moim odczuciu) „Lekką”, doskonale uzupełniła emocje powstałe po pierwszej części. Liryczny, „z lekka rozrywkowy” (mam nadzieję, że muzykolodzy mi wybaczą) i „bardzo wiedeński” charakter tej kompozycji wprowadził publiczność w doskonały nastrój.

W moim, bardzo subiektywnym mniemaniu, wykonanie Orkiestry Filharmonii Krakowskiej pod batutą Piotra Pławnera było „doskonałe”. Nie napisałem tego ot tak sobie. Słowo „doskonałe”, bardzo wyraźnie było słyszalne w kolejce do szatni po koncercie. Może zapis tego koncertu należy złożyć w Sèvres pod Paryżem, gdzie znajduje się siedziba Międzynarodowego Biura Miar i Wag i gdzie przechowuje się wzorce metra i kilograma. Jako wzorcowe wykonanie – oczywiście! Chyba trochę przesadziłem, ale to wszystko przez doskonały nastrój, który miałem po koncercie ja i zdecydowana większość publiczności. Myślę, że muzycy również mieli świadomość wyjątkowości tego wydarzenia.

Czeka nas jeszcze wiele, wiele koncertów w Filharmonii Krakowskiej, ten na pewno należeć będzie do wyjątkowych. Na początku napisałem A w Filharmonii Krakowskiej, proszę pana, to jest tak: nuda… Z wielką radością biorę udział w tej nudzie i chyba nie jestem sam, bo sala koncertowa jest zawsze zapełniona.

 

źródło informacji:
Zdjęcie autorstwa K. Zuczkowskiego i cytat Yehudi Menuhina pochodzą ze strony internetowej Piotra Pławnera www.piotrplawner.com | dokładamy wszelkich starań aby szanować prywatność i prawa autorskie. Jeśli jednak nasza publikacja narusza czyjeś prawa, prosimy o informację – treść zostanie bezzwłocznie usunięta.
Andrzej Wodziński
Andrzej Wodziński

Redaktor naczelny serwisu. Autor nie ma wykształcenia muzycznego i jakichkolwiek kwalifikacji do bycia krytykiem muzycznym. Publikowane teksty są „nieobiektywnie emocjonalne”. Słucha muzyki każdej (z małymi, nieobiektywnymi wyjątkami). Muzyka towarzyszy mu (w różnych formach i przejawach) przez całe życie i czyni go piękniejszym. Informacje dodatkowe: autor, jeśli nie słucha muzyki to ogląda filmy ... Każdą wolną chwilę stara się (z różnym skutkiem) spędzać w górach. Wegetarianin i cyklista.

Artykuły: 559
Przejdź do treści