UWAGA

Strona zawiera wysokiej jakości zdjęcia. Prosimy o oglądnięcie ich na ekranie KOMPUTERA. Przeglądanie na SMARTFONIE, nie oddaje ich wartości.

15-lecie Another Pink Floyd – relacja z koncertu w ICE Kraków

Będzie o muzyce zespołu Pink Floyd granej przez naszych rodaków. Zespół złożony z bardzo dobrych muzyków i wokalisty. Tak, już na sam początek takie rozgraniczenie niestety nastąpić musi. Koncert wyjątkowy bo raz urodzinowy, a dwa – w świetnej oprawie i doskonałej sali koncertowej.

Oprócz zasadniczego składu zespołu czyli:

  • Andrzej Łakomy – klawisze, wokal;
  • Norman Power – wokal;
  • Michał „Matragon” Worgacz – wokal, gitara;
  • Jarosław Meus – gitara
  • Marcin Essen – gitara basowa;
  • Łukasz Płatek – saksofon;

Chórki:

  • Aneta Łakomy;
  • Maja Winkler;
  • Katarzyna Kubiczek

Wystąpiła też Orkiestra Symfoniczna – Tomaszów Mazowiecki – pod dyrekcją Kamila Wrony wraz z 10 osobowym chórem. Gościnnie na gitarze Marek Raduli – Były członek zespołów: TSA, Banda i Wanda, Bajm, Budka Suflera i ΠR2. Prowadzący koncert: Piotr Metz.

Miejsce to ICE Kraków czyli najprawdopodobniej najlepsza sala koncertowa w Krakowie. Czyli nie mogło się nie udać. I udałoby się w 102% gdyby nie mały szkopuł ale o tym później…

Koncert zaliczył komplet publiki, której trzon zasadniczy stanowiły osoby, które muzykę Pink Floyd wyssały z mlekiem matki ale także same matki i ojcowie z wnukami. Przekrój trzypokoleniowy.

Zespół wziął na tapetę, nazwijmy to, floydowskie szlagiery (ciężko w przypadku tej ikony muzyki mówić o przebojach w kontekście radiowym i telewizyjnym) natomiast brakło perełek z płyt takich jak Animals czy Atom Heart Mother, pytanie z czego to wynika? Czyżby publika nie znała, nie ceniła tych wcześniejszych płyty – raczej w to wątpię. Nie mnie dociekać powodu tego stanu rzeczy.

Koncert zaczął się utworem Outside the Wall zagranym na trąbce bez partii wokalowej co było ciekawym akcentem – zaczynamy koncert końcem ściany 🙂

I pierwszy niesmaczek to wejście wokalisty, w ciemnych okularach, jak Roger Waters podczas słynnego koncertu w Berlinie, ze skrzyżowanymi rekami nad głową, no nie! Zespół Another Pink Floyd to doskonały zespół odtwarzający muzykę Pink Floyd ale do inscenizacji potrzeba dobrego aktora i równocześnie wokalisty, a tu zaleciało kiczem. Niesmak.

Wokal Normana Powera, w przeciwieństwie do muzyków, raczej dostatecznie imituje dokonania Floydów, a jego aktorstwo jest rodem ze świeżo założonego kółka teatralnego przy domu kultury. Do odtwarzania Rogera Watersa (czy go ktoś lubi czy nie) trzeba mieć charyzmę, a wokalista APF moim zdaniem jej nie ma. Jak jego wokal można uznać za dostateczny, technicznie poprawny tak aktorstwo już nie. Tyle goryczy w tej recenzji, więcej nie będzie.

Później zespół przeleciał najbardziej znane utwory PF z The Wall, Wish You Were Here i Dark Side Of The Moon. Panie chórzystki dwoiły się i troiły żeby dorównać wokalizom The Great Gig in The Sky co wyszło im zadziwiająco dobrze biorąc pod uwagę trudność oryginału. Usłyszeliśmy też Money z Ciemnej Strony czy Hey You z The Wall, które zaśpiewał gitarzysta Michał Worgacz. Nie zabrakło Wish You Were Here i Another Brick in The Wall. Esencja najpopularniejszych utworów Floydów, co biorąc pod uwagę niewielką szansę na koncert Floydów oryginalnych w Polsce, jest nie lada gratką.

Orkiestra symfoniczna pod dyrekcją Kamila Wrony doskonale uzupełniała muzyków APF dodając „powagi sytuacji”. Wisienką na torcie było wejście Marka Raduli mniej więcej w 2/3 koncertu, który nakręcił tą maszynę, jaka jest APF jeszcze bardziej.

Na szczególną uwagę zasługuje technika w postaci dźwiękowca, Konrada Mosonia, który jako samouk w tej materii opanował taką dużą ilość przelotów na mikserze – brzmiało to naprawdę bardzo dobrze, jak i bardzo młodego oświetleniowca, Antoniego Łakomego który miał pod sobą multum urządzeń robiących pod górkę fotografom 🙂

Koncert należy zaliczyć do udanych mimo pewnych wyżej opisanych mankamentów. Dla fanów Pink Floyd w naszym kraju jest to bezapelacyjnie pozycja obowiązkowa!

Zapraszam do obejrzenia fotorelacji z tego wydarzenia.

Foto © Sławomir Natoński. All rights reserved.

Sławomir Natoński
Sławomir Natoński

Dj (w stanie spoczynku) z 20 letnim stażem, obecnie pracownik biurowy banku, który zaczyna żyć, po wyjściu z pracy, wraz z pierwszym spustem migawki. Fotografuje “od zawsze”. Pierwszy aparat, który dostał, rozebrał do ostatniej śrubki i nigdy nie złożył. Dopiero następny pchnął go w ten zaczarowany, zatrzymany w czasie świat. Zdjęcia robi dlatego, że lubi, nie musi. Jak sam mówi – czasem wystarczy jedno zdjęcie żeby oddać atmosferę konkretnego wydarzenia. Pasjonat muzyki reprodukowanej w najwyższej jakości – audiofil ale nie ortodoksyjny. Rowerzysta - turysta, który przejechał pół Polski, a drugie pół planuje.

Artykuły: 19
Skip to content