UWAGA

Strona zawiera wysokiej jakości zdjęcia. Prosimy o oglądnięcie ich na ekranie KOMPUTERA. Przeglądanie na SMARTFONIE, nie oddaje ich wartości.

Szarża lekkiej brygady – #scena ZOUZY

„Nieznośna lekkość bytu” jest najbardziej znaną książką Milana Kundery i zajmuje wysokie miejsce na liście pozycji, które będę chciał przeczytać, jak już przestanę się notorycznie gapić w cyferki i znajdę czas na przyjemności i slow life (naiwnie wierzę, że taki moment kiedyś nastanie). Trafiła na tą listę po obejrzeniu ekranizacji z doskonałymi rolami Daniela Day-Lewisa i Juliette Binoche. W filmie najbardziej urzekło mnie oddanie lekkości, z jaką główny bohater potrafił iść przez życie bez względu na to, co wokół się dzieje, nie poddając się schematom i oczekiwaniom otoczenia.

To urocze poczucie lekkości w podejściu do świata obudziła we mnie ponownie Katarzyna Bogucka w czasie 10-go już Koncertu Sceny Zouzy. Po czasach występów „zapowiadanych”, kiedy produkowało się zbędne „ochy” i „achy” na temat artysty, który akurat wystąpi od jakiegoś czasu prowadzący koncerty Zouzy Tomek Maślanka, wypraktykował słuszne wg mnie podejście ZERO GADANIA polegające na tym, że artysta wprowadza się sam. Swoją muzyką. Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiło to na mnie w czasie koncertu Dominiki Czak, kiedy zaaferowany rozmową nagle w pół zdania zamilkłem urzeczony ukulele i pierwszą piosenką Dominiki. Wow, nagle naturalnie nie chce się gadać, otwiera się wnętrze, wpływa muzyka…

Podobnie było z Katarzyną, ona również zaczęła się przedzierać przez gwar swoim pierwszym utworem. Ale w tym przypadku „przedzierać” nawet nie jest najlepszym słowem, bo w tym śpiewaniu od razu uderzyła mnie lekkość. Pojawiło się delikatnie, jak śpiew ptaków o poranku (choć utwór wcale nie był subtelny!). Tu nie było przerywania zdania wpół, tu było spokojne zakończenie rozmowy i przystąpienie do uczty. Slow life i lekkość. Relaks.

Czytający to miłośnicy mocnych brzmień pewnie pomyślą, że mogliby się poczuć nudno w tym klimacie. Nic bardziej błędnego – to czym Katarzyna bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła to bardzo ciekawy, umiejętnie budujący emocjonalny klimat dobór repertuaru. Utwory melancholijne (MARGARET „Byle Jak”, Edyta Geppert „Nie, nie żałuję”) były przeplatane tymi zdecydowanie żywszymi (Brodka „Granda”, Maryla Rodowicz ,,Małgośka”), kawałki znane z obecnych list przebojów (Mikromusic ,,Takiego chłopaka”) wykonywane na zmianę z klasyką z czasów, kiedy rodzice dopiero mnie planowali (Anna German „Człowieczy los”). Parafrazując fotograficznie „dużo się na tym obrazie działo”. Były też kontrowersje. Katarzyna porwała się na świętość i zdecydowała się wykonać utwór Manaam „Cykady na cykladach”. I jak łatwo przewidzieć – nie okazała się drugą Korą – bo Kora była tylko jedna. Ale patrząc na nią, jak lekko wykonując nie lekki przecież utwór uśmiecha się porozumiewawczo łapiąc kontakt wzrokowy ze znajomymi i najbliższymi zrozumiałem, że nie taki był zamysł. Nie chciała być Korą – po prostu bardzo chciała zaśpiewać ten utwór po swojemu, jakby ucieleśniając powiedzenie, że jak czegoś nie wolno, ale się bardzo chce, to można 🙂

Czujnym słuchaczom Katarzyna pokazała, że cała ta lekkość wykonania to nie wynik jej ograniczeń wokalnych, ale wybór. Bo kiedy zaśpiewała „Człowieczy los” Anny German, był moment kiedy wokalem potrafiła zejść nisko i mocno, wchodząc w rejestry porównywalne z wolnossącą V8, zazwyczaj aksamitnie mruczącą, którą ktoś na chwilę obudził zdecydowanym ruchem stopy na pedale gazu, potrzebując przeskoczyć szybko skrzyżowanie na żółtym. Fani motoryzacji wiedzą, że to dźwięk, który powoduje ciarki na plecach.

Świadectwem, że taka lekkość wykonania może się obronić, może się podobać i może porwać była „Małgośka” Maryli Rodowicz. W wykonaniu Katarzyny była to istna szarża lekkiej brygady, która porwała słuchających do tego stopnia, że na Scenie Zouzy pierwszy raz mieliśmy tańce tych, którzy nie opanowali emocji, jakie wyprodukowała swoim wykonaniem Kasia. I ta szarża, w przeciwieństwie do tej z czasów wojny krymskiej, zakończyła się pełnym zwycięstwem i zerowym bilansem ofiar 🙂 Powiem nawet więcej – mam nadzieję, że nie obrażę szacownej Maryli, ale wersja Katarzyny podobała mi się znacznie bardziej niż oryginał. W oryginale słyszę pozostałości całonocnej imprezy, klimat kaca i oczami wyobraźni widzę już tragedię dnia następnego, u Kasi jest to utwór pełen świeżości i młodzieńczej werwy – a myśląc o dniu następnym – aż nie można się doczekać nadchodzącego poranka.

Relacja z koncertu Katarzyny Boguckiej na Scenie ZOUZY, 17 maja 2019.


Café ZOUZA
Kraków, Prądnicka 20A
tel. 533 363 035
Facebook: www.facebook.com/CafeZOUZA/


autor zdjęć – TOMASZ MICHALCZ, TOMASZ MAŚLANKA
autor tekstu – TOMASZ MICHALCZYK

NewsRoom
NewsRoom

Newsy redakcji Muzycznego Krakowa. Nadsyłane przez organizatorów, informacje i komunikaty prasowe. Czasami newsy "wygrzebane" w przestrzeni internetowej lub nadesłane przez czytelników. Naszym (nieobiektywnym) zdaniem warte publikacji.

Artykuły: 1429
Skip to content