Omnia Beneficia „Panopticum” 2025 – relacja

W dniach 25-29 czerwca 2025 roku w Starym Sączu, odbyła się 47 edycja festiwalu Omnia Beneficia. Panopticum* – taki podtytuł nosiła tegoroczna edycja i miała być zbiorem muzycznych osobliwości, ale przecież ten festiwal od zawsze jest zbiorem cudownych muzycznych osobliwości.

To może zacznę od nazwy tegorocznej edycji, czyli Panopticum – zbiór osobliwości. Myślę, że jest to stwierdzenie błędne. Albowiem, każda edycja tego festiwalu, jest swojego rodzaju zbiorem muzycznych osobliwości. Jestem stałym gościem tego wydarzenia i co roku jestem zaskakiwany i oczarowywany. Instrumentami, wykonawcami a przede wszystkim repertuarem. Organizatorom udaje się wydobyć z czeluści wieków muzykę, o jakiej się melomanom w najpiękniejszych snach nie przyśniło.

Dlatego też proponuję zmianę nazwy festiwalu na: Omnia Beneficia Panopticum… Brzmi ładnie – prawda???

Na festiwalu był obecny jego założyciel i długoletni dyrektor artystyczny Stanisław Gałoński – jedna z najwybitniejszych postaci na polskiej scenie muzyki dawnej. Dyrygent i muzykolog, współorganizator i pierwszy kierownik artystyczny Capelli Bydgostiensis w latach 1961–1970, współtwórca i wieloletni dyrektor orkiestry Capella Cracoviensis oraz festiwalu Muzyka w Starym Krakowie. Pomysłodawca i pierwszy dyrektor artystyczny w latach 1975-1991 Starosądeckiego Festiwali Muzyki Dawnej, obecnie Omnia Beneficia.

Więcej o genezie powstania i historii festiwalu, można przeczytać w książce „Wszystkie dobrodziejstwa, historia Starosądeckiego Festiwalu Muzyki Dawnej”, wydanej w 2018 roku przez Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu.


Stanisław Gałoński, foto: Andrzej Wodziński – archiwum Muzycznego Krakowa

W internetowej zajawce do tej relacji napisałem, że będę odradzał melomanom słuchania muzyki dawnej… Tak, słuchania muzyki dawnej zdecydowanie odradzam, z płyt, YouTuba i innych elektronicznych nośników. Tej muzyki trzeba słuchać na żywo. Generalnie, każdy rodzaj muzyki jest bogatszy w odbiorze na koncercie, ale muzyka dawna to coś wyjątkowego. W jej odbiorze biorą udział wszystkie zmysły – oczywiście zależy to również od wrażliwości muzycznej odbiorcy. W sposób szczególny odbiera się to właśnie w kościele św. Elżbiety w Starym Sączu, gdzie odbywa się większość festiwalowych koncertów. Zapach starego kościoła, twarde ławki i dotyk starego drewna. Wnętrze i skupione twarze publiczności. Tego w żaden sposób nie można przekazać „w wersji elektronicznej” … A przecież „doznania niemuzyczne”, stanowią integralną część spektaklu muzycznego i tego w jaki sposób go odbieramy.

W festiwalowych kuluarach, powiedziałem pół żartem pół serio, że muzyka dawna to swojego rodzaju uzależnienie. Przyznam się, że nie spodziewałem się, iż to stwierdzenie wywoła aż tak żywą dyskusję. A jednak, zdecydowana większość moich rozmówców potwierdziła – że, muzyka dawna, wytwarza pewnego (mniejszego lub większego) rodzaju uzależnienie. Chociaż, tak naprawdę – to chyba miłośnicy każdego gatunku sztuki, należą do ludzi uzależnionych. Muzyka dawna to sztuka szczególna, duży wpływ na uzależnionych mają właśnie elementy niemuzyczne, miejsca w których jest wykonywana też, bo to nie są zazwyczaj standardowe sale koncertowe. Temat zamykam – bo to temat rzeka.

W tym roku nie udało mi się być na całym festiwalu, mogłem obejrzeć tylko dwa pierwsze koncerty.

Koncert otwarcia to „Theatrum Instrumentorum I – Schütz & Buxtehude”, spektakl muzyczny w którym prezentowane są instrumenty muzyczne, na bazie których powstawały instrumenty współczesne. To wielka gratka dla miłośników muzyki dawnej. Oryginalne (albo ich współczesne repliki) instrumenty, brzmią trochę inaczej od tych używanych dzisiaj. Tytułowe Theatrum Instrumentorum to XVII wieczny zbiór 42 rycin przedstawiający instrumenty wtedy używane. To część traktatu o muzyce Michaela Praetoriusa Syntagma musicum, poestałego w latach 1614–1620, opisującego muzykę… i instrumenty. Jest źródłem wiedzy i przedmiote badań muzyki i sposobu jej wykonywania w XVII wieku.

Koncert rozpoczęła  kantata Dietricha Buxtehudego, Mein Gemüt erfreuet sich, w której tekst prezentował kolejne instrumenty: skrzypce, flety, kornety, dulcjany, puzony i organy. Instrumenty oczywiście z epoki w której skomponowano muzykę. Wystąpił zespół Vasa Consort, który poprowadził prof. Marcin Szelest. Muzycy wspierani byli przez kwartet śpiewaków w składzie: Anna Zawisza – sopran, Piotr Olech – kontratenor, Maciej Gocman – tenor, Andrzej Zawisza – bas. W dalszej części wysłuchaliśmy utworów sakralnych Heinricha Schütza, Johanna Heinricha Schmelzera oraz Johanna Erasmusa Kindermanna. To była prawdziwa uczta melomana… w szczególności tego uzależnionego – do grupy których należy piszący te słowa.

Następny dzień, to koncert wyjątkowy (…znowu łapię się na tym, że opisując każdy kolejny koncert, używam słowa „wyjątkowy„). Missa Maria Zart Jacoba Obrechta wykonana przez Cappella Pratensis, holenderski ośmioosobowy zespół śpiewaków, prowadzony przez Tima Braithwaite’a. Munumentalne, polifoniczne dzieło o wyjątkowym wymiarze duchowym i emocjonalnym. W programie festiwalu możemy przeczytać : ” … dzieło oparte na niemieckiej pieśni religijnej „Maria zart von adler Art, która według wierzeń miała uzdrawiającą moc, zdolną uleczyć nawet najcięższe choroby”.

Było również coś, co w żaden sposób nie może być przekazane w formie innej iż słuchanie koncertu na żywo. Zawsze zastanawiam się, jak muzyka dawna prezentowała się w czasach w których powstała. Wykonanie Capelli Pratensis było, jak mi się wydaje, najbliższe pierwowzorowi. Otóż śpiewacy stali w zwartej grupie wokół pulpitu na nuty, gdzie znajdowała partytura wykonywanego dzieła a nie jak to jest dzisiaj, kiedy każdy śpiewak ma osobny pulpit z nutami.

foto: Andrzej Wodziński – archiwum Muzycznego Krakowa

Tak wykonywana muzyka chóralna, w moim odczuciu brzmi trochę inaczej, głosy pochodzą z jednego miejsca, są skoncentrowane, co w przypadku muzyki polifonicznej daje niezwykły i chyba niemożliwy do opisania i opowiedzenia efekt.

Jeśli dodamy do tego niezwykłą duchowość kościoła św. Elżbiety w Starym Sączu, otrzymujemy niezwykły, wręcz mistyczny spektakl muzyczny. Ta muzyka, w tym miejscu uruchamia w sposób specjalny wrażliwość muzyczną odbiorców. Ale, aby to przeżyć – trzeba tu być.

Reasumując…

Kolejna edycja niezwykłego festiwalu w zaczarowanym miejscu. W tym roku była to 47 edycja, ja byłem na kilku ostatnich i za każdym razem organizatorom udało się mnie oczarować i zaskoczyć. Tak więc, jeśli ktoś chce poznać prawdziwą magię muzyki dawnej, powinien przyjechać do Starego Sącza. Ale ostrzegam – to wydarzenie dla koneserów (…czasami uzależnionych).

PS

W tym roku mija okrągłe 50 lat od pierwszej edycji Starosądeckiego Festiwalu Muzyki Dawnej w dniach 3-6 lipca 1975 roku. Myślę, że organizatorzy nie przeoczyli tej daty, jako że nie należą do typu celebrytów, rocznica obyła się bez przemówień i fanfar. Mnie pozostało życzyć mojemu ulubionemu festiwalowi następnych 50 lat.

Foto © Andrzej Wodziński. All rights reserved.

Andrzej Wodziński
Andrzej Wodziński

Redaktor naczelny serwisu. Autor nie ma wykształcenia muzycznego i jakichkolwiek kwalifikacji do bycia krytykiem muzycznym. Publikowane teksty są „nieobiektywnie emocjonalne”. Słucha muzyki każdej (z małymi, nieobiektywnymi wyjątkami). Muzyka towarzyszy mu (w różnych formach i przejawach) przez całe życie i czyni go piękniejszym. Informacje dodatkowe: autor, jeśli nie słucha muzyki to ogląda filmy ... Każdą wolną chwilę stara się (z różnym skutkiem) spędzać w górach. Wegetarianin i cyklista.

Artykuły: 572
Przejdź do treści