Eivør, koncert w Klubie Studio – relacja

W informacji o koncercie napisałem, że Eivør „zaczaruje w Krakowie”. … i zaczarowała i oczarowała. Wcześniej byłem jej fanem, teraz jestem dalej, tylko że jeszcze większym. Zresztą, ta „czarodziejka” rodem z Wysp Owczych, ma w naszym kraju wielu wielbicieli, co udowodniła, wypełniona po brzegi sala Klubu Studio w Krakowie, 14 października 2025 roku.

Wyspy Owcze…. to wulkaniczny archipelag na Oceanie Atlantyckim, w połowie drogi pomiędzy Norwegią a Islandią, zamieszkały przez około 53 tysiące osób. Wydaje mi się, że właśnie miejsce w którym Eivør się urodziła zdeterminował jej twórczość. Jej śpiew i kompozycje są surowe a jednocześnie ekstremalnie nasycone energią. Kompozycje są muzycznie skomplikowane, z lekka wiejące chłodem, ale jest to chłód raczej „zimnej fuzji jądrowej”. Ta muzyka rozpala zmysły i wrażliwość muzyczną odbiorców. Nie da się jej słuchać bez emocji… czego doświadczyłem osobiście. Nie da się jej też „zaszufladkować”, to sztuka absolutnie oryginalna, nieporównywalna i niepowtarzalna.

Eivør Jest wykonawczynią partii wokalnych do muzyki z filmu The Last Kingdom, wykonywanej również na tym koncercie. Warto pooglądać, jest w Netflixie, a muzyka na YouTubie.

Ukoronowaniem koncertu, dla mnie absolutnie fantastycznym, było wykonanie utworu Us and Them z płyty zespołu Pink Floyd „The Dark Side of the Moon”.

Ten koncert to było coś więcej niż tylko słuchanie muzyki. To było misterium energii, muzyki i emocji. Tak odczułem to ja, ale z obserwacji widowni wynika, że nie byłem odosobniony.