UWAGA

Strona zawiera wysokiej jakości zdjęcia. Prosimy o oglądnięcie ich na ekranie KOMPUTERA. Przeglądanie na SMARTFONIE, nie oddaje ich wartości.

Tamerlano Haendla w Teatrze Słowackiego

Skomplikowana fabuła, miłosne intrygi, trudne do zapamiętania imiona bohaterów, a wszystko to, umiejscowione w realiach XV-wiecznej ekspansji Turków na Europę, nie ułatwia współczesnemu odbiorcy zrozumienie treści  opery Georga Friderica Haendla Tamerlano. Nie po to jednak przyszli słuchacze – widzowie 8 stycznia do Teatru im. Juliusza Słowackiego, aby śledzić wszystkie poczynania głównych postaci. W centrum tamtego wieczoru znajdowała się muzyka i jej znakomici wykonawcy, którzy bezspornie zasługują na największe brawa. Po raz kolejny organizatorzy festiwalu Opera Rara spisali się znakomicie, bo wersja koncertowa haendlowskiego Tamerlano uwypukliła to, co najlepsze w tym dziele, czyli włoskie bel canta i “charyzmatyczny szwung” zaprezentowany przez zespół Il Pomo d’Oro pod dyrekcją Riccarda Minasiego.

Tamerlano, foto: Michał Ramus, www.michalramus.com
Tamerlano, foto: Michał Ramus, www.michalramus.com

Jak znakomita większość oper sprzed reformy Glucka, również i Tamerlano nie ustrzegł się konwencjonalnego podziału na recytatywy-arie-recytatywy-arie. Dlatego też ciężko jest mówić tu o trzymającej w napięciu dramaturgii, chociaż historyczny temat dzieła (o podtekście politycznym) mógł przypaść do gustu brytyjskiej publice, wciąż pamiętającej koszmar sławetnej rewolucji (1688). Sam wątek Tamerlana pojawiał się na scenach londyńskich teatrów za sprawą sztuki Nicholasa Rowa’a Tamerlane, która od 1716 r. wystawiana była w każdą rocznicę wybuchu sławetnej rewolucji. Haendel sięgnął po libretto opracowane przez włoskiego wiolonczelistę i sekretarza Royal Acedemy of Music Nicola Francesco Hayma, który dostosował je do gustów londyńskiej publiczności, skracając m.in. recytatywy, usuwając niektóre arie i potęgując wyrazistość postaci.

Wersja opery przedstawiona przez Riccarda Minasiego pochodzi z 1731 r. W główne role wcielili się najwybitniejsi śpiewacy związani nie tylko z repertuarem barokowym, ale i późniejszych epok. Partie Tamerlana wykonał Xavier Sabata, Andronica –Max Emanuel Cenčić, Bajazeta- John Mark Ainsley, a partię Leone przedstawił Pavel Kudnikov. W role kobiece wcieliły się Karina Gauvin (Asteria) i Ruxandra Donose (Irene). Artyści ci współpracowali z najznakomitszymi zespołami jak: Europa Galante, London Symphony Orchestra, Boston Symphony Orchestra , Les Musiciens du Louvre, żeby wymienić tylko kilka.

Tamerlano,fot. Michał Ramus, www.michalramus.com
foto: Michał Ramus, www.michalramus.com

Jak mogliśmy się przekonać, również współpraca z Minasim układa się pomyślnie, bo artyści mieli wspólną wizję artystyczną, estetyką wykonawczą sięgającą korzeni włoskich. Szczególnie dobrze słyszalne było to w zespole instrumentalnym, złożonym głównie z młodych muzyków. Tutaj dało się zauważyć obycie dyrygenta – skrzypka z najlepszymi zespołami barokowymi na czele z Le Concert des Nations Jordiego Savalla, Accademia Bizantina Ottavia Dantonego czy Il Giardino Armonico z  Giovannim Antoninim. Mówiąc o włoskiej proweniencji wykonawczej, mam na myśli otwarcie dźwięku w partiach kantylenowych, ale nade wszystko tendencję do perkusyjnego traktowania instrumentów smyczkowych we fragmentach o burzliwym charakterze (znak firmowy Il Giardino Armonico). O czystości i balansie brzmienia nie wypada nawet mówić przy okazji tak znakomitych instrumentalistów. To samo oczywiście tyczny się śpiewaków, którzy urzekli słuchaczy przede wszystkim ariami. Wielkie oklaski zebrała Karina Gauvin za sopranowe arie Deh, lasciatemi i Cor di padre, w których „stworzyła” jedno, niekończące się legato. Ona też przykuła moje ucho dramatycznym, ale też lirycznym tembrem głosu. Podobne odczucia towarzyszyły mi podczas słuchania Maxa Emanuela Cenčića (kontratenor). Ten męski głos szczęśliwie coraz częściej pojawia się na polskich scenach, chociaż nie jest wciąż tak popularny, być może dlatego, że opery barokowe nie znajdują szerokiego posłuchu wśród polskiej publiczności (w każdym razie nie te, spoza obiegowego repertuaru oper kameralnych).

Być może winien jestem Czytelnikowi wyjaśnienie lub chociaż luźny zarys fabuły opery, aby nie błądził w domysłach „co autor miał na myśli”. Nie wydawało mi się to konieczne, jeśli słuchacz szedł na koncert, a nie na przedstawianie teatralne. Ja z takim nastawieniem szedłem, bo w końcu była to premiera w wersji koncertowej, z naciskiem na dramaturgię muzyczną, kunszt wokalny i ekspresję. Po ostatnim spektaklu pozostaje nam tylko cieszyć się z tego, że do Krakowa przyjeżdżają co znakomitsi interpretatorzy muzyki dawnej i już możemy wypatrywać kolejnych afiszy z następną zapomnianą operą. Tamerlano czekał na swój powrót sceniczny ponad 270 lat. Ciekawe, ile przeleżała kolejna opera rara, którą na warsztat wezmą organizatorzy Festiwalu.

źródło informacji:
W publikacji wykorzystano zdjęcia pochodzące z informacji prasowej Krakowskiego Biura Festiwalowego | Dokładamy wszelkich starań aby szanować prywatność i prawa autorskie. Jeśli jednak nasza publikacja narusza czyjeś prawa, prosimy o informację – treść zostanie bezzwłocznie usunięta.
Damian Kułakowski
Damian Kułakowski

Damian Kułakowski - dziennikarz, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie skrzypiec. Laureat XXXVI Olimpiady Artystycznej w sekcji historii muzyki (2012). Działalność publicystyczną prowadzi od wielu lat, pisząc na łamach Młodzieżowej Gazety Muzycznej. Teksty były publikowane w dodatku do Gazety Wyborczej oraz Beethoven Magazine. Na koncie ma wywiady z artystami takimi jak maestro Krzysztof Penderecki, Julian Rachlin, Janusz Wawrowski, Amandine Beyer. Jego pasją jest kolekcjonowanie płyt a także gra na altówce we wszelkich formacjach kameralnych.

Artykuły: 20
Skip to content